Czy nieodrabianie prac domowych to grzech? Chodzi mi też o nieuczenie się itp.

Emila

 

Droga Emilo,

Prawdopodobnie znasz historię Robin Hooda, który słynął z umiejętności strzelania z łuku. Robił to tak doskonale, że nie tylko potrafił trafić z dużej odległości , ale następną strzałą trafić w strzałę już tkwiącą w celu – czyli precyzja stuprocentowa.

Dlaczego o tym piszę? Ponieważ w języku grecki grzech (hamartia) oznacza „nie trafić do celu”. Spróbujmy zatem określić ów cel, a raczej cele.

Cel pierwszy: Z całą pewnością Robin Hood nie zdobył swojej umiejętności bez wysiłku. Musiał dużo ćwiczyć (czytaj: uczyć się). Przypuszczalnie nie od razu stał się mistrzem, wiele wysiłku wkładał w doskonalenie swojej umiejętności. Tak samo jest z każdym człowiekiem – uczniem w szkole i dorosłym pracującym w swoim zawodzie.

Cel drugi: Jeśli nie przygotowujemy się do lekcji, to marnujemy wysiłek innych – nauczyciela, oraz koleżanek i kolegów. Zaległości jednej lub kilku osób wpływają na pracę całej klasy – opóźniają ją, utrudniają, czasem wręcz uniemożliwiają. 

Cel najważniejszy: relacja z Panem Bogiem. On jest naszym celem, chcemy codziennie się do Niego zbliżać. Służą temu różne praktyki pobożności. Ale służy także naśladowanie Pana Jezusa. W Ewangelii św. Łukasza czytamy o rozmowie dwunastoletniego Jezusa z nauczycielami w świątyni: Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Oczywiście, przemawiała przez Niego Mądrość Boża, ale posiadł ją również w sposób ludzki – ucząc się jak każde dziecko. Każde jego działanie – także nauka – jest dla nas drogowskazem jak „trafiać do celu”, czyli żyć w przyjaźni z Panem Bogiem. A jeśli zmylimy drogę, ulegniemy słabości, na przykład spędzimy czas nauki przy telewizorze lub komputerze i przez to nasza strzała w ogóle nie trafia w tarczę? Wtedy szczęśliwie mamy spowiedź. Dzięki temu sakramentowi nabieramy sił, aby znowu napiąć łuk i precyzyjnie wycelować strzałę.

Stańmy zatem obok Robina na konkursie strzelniczym, którym jest każdy nasz dzień. Tarcza wydaje się odległa, ale widzimy ją wyraźnie. To wyraźne widzenie w relacjach z Panem Jezusem nazywamy wrażliwością sumienia. Zdobywamy ją dzięki żalowi za grzechy i regularnej spowiedzi. W ocenie naszego działania nie koncentrujemy się już tylko na tym, aby nie popełnić grzechu, ale staramy się, by robić jak najlepiej, by dążyć do rzeczy najlepszych. Człowiek, który stara się tylko o to, by nie przekroczyć prawa jest jak łucznik, któremu wystarczy trafić w tarczę – obojętnie gdzie, byleby strzała nie wleciała w krzaki. Człowiek wrażliwego sumienia chce z miłości do Pana Jezusa spełnić swoje zadanie jak najlepiej – wkładając maksimum możliwego wysiłku, talentu i prosząc o pomoc Ducha Świętego. Wówczas możemy być pewni, że nasze strzały osiągną cel – sprawimy radość Panu Bogu.

PS. Zastanawiałem się, czy przykład Robin Hooda jest dobry przy odpowiedzi na pytanie dziewczyny. Ale przecież on miał żonę – Lady Marion, która również strzelała z łuku. I to znakomicie!