Mija pięć lat od odejścia Jana Pawła II do domu Ojca. Wciąż żywa jest wiara, że Papież z Polski jest „santo”.  Pojawia się jednak tu i tam pytanie, co z tym „subito”? Kiedy miesiąc po jego śmierci (13 maja 2005) Papież Benedykt XVI zapowiedział rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego, wydawało się, że jest to kwestia roku, może dwóch. Mija pięć lat i wciąż nie możemy naszego rodaka nazywać błogosławionym. Kiedy, kiedy? – pytanie to wraca jesienią (rocznica wyboru) i wiosną (rocznica śmierci). I wciąż pozostaje bez odpowiedzi. Zdziwienie: przecież wiadomo, że on jest święty, że zasługuje na wyniesienie na ołtarze. Więc po co czekać. Niecierpliwość:  pięć lat to długo, ile czasu można czekać?

Mam wrażenie, że ta nasza niecierpliwość jest znakiem dzisiejszych czasów. W erze guzika i pilota przywykliśmy, że wszystko mamy już. Wystarczy kliknąć i jesteśmy w sieci, mamy dostęp do tysięcy informacji, a jak bardzo zżymamy się kiedy komputer za długo „myśli” i klepsydra obraca się przez kilkadziesiąt sekund, może minutę. Jesteśmy niecierpliwi. Nasze „subito” różni się od „subito” Kościoła.
Czy Jan Paweł II robił rzeczy „subito”? Niewątpliwie tak. Wiele jest takich epizodów w jego życiu, które wskazują, że – jak to się mówi – nie zasypiał gruszek w popiele. W razie potrzeby działał szybko i energicznie. Z drugiej strony jednak potrafił wykazać się heroiczną wręcz cierpliwością. Jego marzenie w postaci pielgrzymki do Ziemi Świętej (w marcu obchodziliśmy dziesiątą rocznicę tej historycznej wizyty) spełniło się dopiero po dwudziestu dwóch latach pontyfikatu. Potrafił czekać rozumiejąc, że nie on jest panem historii. Tym także zasłużył sobie na miano świętego.
Stąd, w oczekiwaniu na beatyfikację, przychodzi pokusa, aby odwrócić pytanie: on zasługuje, na pewno, ale czy my zasługujemy już na to, by nazywać go błogosławionym lub świętym? Czy nam nie jest potrzebne „dojrzewanie” do tej radości, jaką będzie wyniesienie na ołtarze wielkiego Papieża i wielkiego Polaka? 
A poza tym – widać wyraźnie, że oczekiwanie na ten dzień sprawia iż przynajmniej dwa razy w roku media (nie tylko wyznaniowe) wracają do tej postaci. W ten sposób wciąż trwa fenomen obecny za życia Jana Pawła II. Środki przekazu były i wciąż są jego amboną. Kolejny argument przemawiający za świętością?