(Cotygodniowy felieton emitowany w Radiu Plus Warszawa 96, 5 we wtorki przed 20 tą)
Jakiś czas temu rozmawiałem z księdzem Bronisławem Piaseckim, kapelanem Prymasa Stefana Wyszyńskiego.  Pytałem go między innymi  o słynny wyjazd biskupów polskich do ówczesnej Niemieckiej Republiki Federalnej. Wyjazd ten miał miejsce w czasie krótkiego pontyfikatu Ojca Świętego  Jana Pawła I.
Otóż ksiądz Piasecki wspomina rzecz niesłychanie ciekawą – również z punktu widzenia dzisiejszych dyskusji o pojednaniu narodowym i wszelkich prób wykorzystania tego szczytnego celu do celów innych – mniej szczytnych.

 

Wizyta polskich biskupów w Niemczech nastąpiła w trzynaście lat po słynnym liście „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Dlaczego tak późno? Jak wiadomo, po tamtym liście niemieccy biskupi odpowiedzieli Polakom, ale była to odpowiedź wysoce niezadowalająca. Na szeroko otwarte ramiona polskiego episkopatu niemiecki episkopat zareagował nieśmiałym, żeby nie powiedzieć wysoce wstrzemięźliwym wyciągnięciem ręki. To rozczarowało Prymasa. Później Niemcy zrozumieli ten błąd i starali się go naprawić. Poparli prośbę polskich biskupów o beatyfikację ojca Maksymiliana, kilkakrotnie przyjeżdżali do Polski licząc na to, że po ich wizytach odbędzie się rewizyta. Tymczasem Prymas wciąż zwlekał. Dopiero w 1978 roku powiedział: „Już czas”. Wyjazd ten okazał się wielkim sukcesem. W opinii wielu miał również duże znaczenie w wyborze Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową. Niemieccy kardynałowie byli bowiem pod wrażeniem prężności Kościoła w Polsce, który potrafił wznieść się ponad wiekowe urazy.
Dlaczego o tym warto wspomnieć teraz, na progu Wielkiego Postu, przed rocznicą katastrofy smoleńskiej i przed beatyfikacją Jana Pawła II? Ponieważ dużo mówimy o konieczności pojednania, o podawaniu sobie rąk, o wspólnych wyprawach samolotami rządowymi etc. Polska – jak wynika z podanego wyżej przykładu – ma bogate tradycje pojednania. Jego świadkiem jest Prymas Wyszyński, który przez całe życie hołdował zasadzie: „Nie obrażamy się, rozmawiamy” (co w pewnym momencie przypłacił więzieniem, a potem patologiczną wręcz nienawiścią Władysława Gomułki). Świadkiem pojednania jest także Jan Paweł II – od niezapomnianego gestu rozmowy z Ali Agcą w więzieniu Rebibbia przez wizytę w synagodze, po żarliwe apele o pokój na świecie. Jan Paweł II był również tym, który odsłonił Kościołowi i światu kult Miłosierdzia Bożego – kult ten odwołuje się bezpośrednio do pojednania: człowieka z Bogiem i ludzi między sobą.
Trzeba jednak podkreślić – co widać  na przykładzie Prymasa i owej podróży do Niemiec – że Miłosierdzie Boże jest co prawda nieskończone, ale nie jest absurdalne. Że czym innym jest solidne pojednanie poprzedzone długotrwałą pracą i wysiłkami obu – trzeba to podkreślić – obu stron, a czym innym gesty zewnętrzne, które bez tej pracy są jedynie gestami.
Podczas niezapomnianej mszy w Łagiewnikach podczas konsekracji sanktuarium Miłosierdzia Bożego w 2002 roku Jan Paweł II powiedział między innymi: "Gdzie brak szacunku dla życia i godności człowieka, potrzeba miłosiernej miłości Boga, w której świetle odsłania się niewypowiedziana wartość każdego ludzkiego istnienia. Potrzeba miłosierdzia, aby wszelka niesprawiedliwość na świecie znalazła kres w blasku prawdy. Potem padły słynne słowa z Dzienniczka siostry Faustyny:  Niech się spełnia zobowiązująca obietnica Pana Jezusa, że stąd ma wyjść «iskra, która przygotuje świat na ostateczne Jego przyjście»".