Ojciec Święty kanonizował Josemarię Escrivę, założyciela Opus Dei


(korespondencja z Rzymu)

Poniedziałek. 7 października 2002 roku. Dobiega końca Msza św. dziękczynna po kanonizacji założyciela Opus Dei, księdza Josemarii Escrivy.  Rzesza pielgrzymów wypełniająca Plac Św. Piotra z niecierpliwością oczekuje pojawienia się Ojca Świętego Jana Pawła II, który ma spotkać się z nimi na specjalnej audiencji. Na placu znajdują się także Anna i Wojciech Dąbrowscy z półrocznym synkiem Michałem. Są niedaleko bariery przy trasie przejazdu Papieża. „Może się uda” – myśli Wojtek, który wczoraj widział jak Ojcu Świętemu podawano małe dzieci do błogosławieństwa. Zbliża się godzina dwunasta. Wśród entuzjastycznych okrzyków wiernych biały papamobil rusza spod Bramy Dzwonów w kierunku Placu Św. Piotra. Mijają minuty. Samochód zbliża się do miejsca gdzie stoi polska rodzina. Ojciec wyciąga ręce z dzieckiem a jeden z papieskich ochroniarzy bierze Michała na ręce i wkłada do papamobile. Trwa to chwilę, ale dla takiej chwili warto było znosić trudy podróży autokarem z Polski do Rzymu i wielu godzin przebywania na Placu Świętego Piotra. „Michał jest jeszcze mały – jak Zacheusz – opowiada później z humorem Wojciech Dąbrowski – i dlatego odegrałem rolę drzewa”. 

Gdy po skończonej uroczystości małżeństwo przechodziło przez plac wiele osób rozpoznawało szczęśliwców, których dziecko było na rękach u Papieża. Dzięki wielkim telebimom dziesiątki tysiące ludzi zobaczyły tę scenę, a także wiele innych. Samochód Jana Pawła II zatrzymywał się bowiem dosłownie co chwila, a członkowie jego ochrony mieli pełne ręce roboty biorąc dzieci od rodziców i po chwili oddając je z powrotem w objęcie matek i ojców. 

Bardzo wielodzietna rodzina


Rzeczywiście, mimo wielkiej liczby pielgrzymów przybyłych na kanonizację dosłownie ze wszystkich zakątków świata miało się wrażenie, że serce chrześcijaństwa stało się jakby wielkim domem wypełnionym przez olbrzymią wielopokoleniową rodzinę. Do Rzymu na uroczystości kanonizacyjne założyciela Opus Dei przyjechało 300 tysięcy osób z całego świata. Reprezentowani byli przedstawiciele wszystkich ras, profesorowie i pracownicy fizyczni, starzy i młodzi, a nawet – jak to zauważył sam papież – niemowlaki. Najmłodsza wśród nich była Mary Immaculate Ngwengeh Amungwa, która urodziła się w niedzielę 22 września w Yaounde w Kamerunie a dwa tygodnie później była już na Placu Św. Piotra w Rzymie. Najstarszy zaś pielgrzym to ksiądz Quiriono Glorioso z Filipin. Podróż sfinansowali mu parafianie, którzy wiedzieli o jego wielkim nabożeństwie do nowego świętego. Ksiądz Glorioso ma – bagatela – 99 lat i sam żartuje z tego wieku: „Święty Josemaria ma 100 lat (Escriva urodził się w 1902 roku) i już jest święty a ja mam 99 i ciągle jestem tu”.

Kanonizacja Josemarii Escrivy przypadła w czasie obchodów setnej rocznicy jego urodzin a niedzielne i sobotnie uroczystości w Watykanie były ich kulminacją. W niedzielę, 6 października  Ojciec Święty kanonizował księdza, który przez wielu nazywany jest prekursorem Soboru Watykańskiego II zaś w poniedziałek spotkał się z pielgrzymami przybyłymi na kanonizację. W niedzielnej homilii Ojciec Święty przypomniał najważniejsze rysy nowego świętego: „Znajdujemy Boga niewidzialnego – pisał [św. Josemaria] – w rzeczach najbardziej widzialnych i materialnych (Rozmowy z Prałatem Escrivá, n. 114). Jego nauczanie jest aktualne i naglące także dzisiaj.” Papież chętnie cytował nowego świętego przypominając między innymi, ze zwyczajne życie wierzącego prawdziwie chrześcijanina,  czy pracuje on czy odpoczywa, czy wstaje czy śpi, jest życiem, w którym Bóg jest obecny w każdej chwili.

Życie zwyczajne i niezwyczajne

Do tej myśli Ojciec Święty powrócił nazajutrz podczas audiencji dla pielgrzymów. „Można powiedzieć, że [ksiądz Josemaria] był świętym zwyczajności, Był przekonany, że dla tego, który żyje wiarą wszystko staje się okazją do spotkania z Bogiem i wszystko pobudza do modlitwy. Gdy na życie patrzy się w ten sposób można odkryć w nim nieoczekiwaną wielkość. Świętość staje się osiągalna dla każdego.”

Zwyczajny, a zarazem nieoczekiwany był sam przebieg wydarzeń na Placu Św. Piotra. Wzorowo zorganizowanemu spotkaniu towarzyszyły niezwykłe przeżycia: wspomniane już papieskie błogosławieństwa dla dzieci w papamobilu czy  piękny śpiew „Czarnej Madonny” w języku polskim. O największe zaskoczenie postarał się jednak sam Ojciec Święty w poniedziałek, gdy ogłoszono, że zaraz po audiencji na Plac Św. Piotra przyjedzie prawosławny patriarcha Rumunii Teoktyst, który tego akurat dnia rozpoczynał swoją wizytę w Rzymie. Była to rewizyta za słynną podróż papieża do Rumunii w 1999 roku. Wówczas Ojciec Święty został niezwykle serdecznie przyjęty w Bukareszcie i najwyraźniej zależało mu by patriarcha został godnie powitany w Rzymie. Zamierzenie to powiodło się stu procentach. Prawosławny duchowny był wzruszony i zaskoczony stojąc w sercu chrześcijaństwa obok papieża wobec dwustutysięcznej rzeszy pielgrzymów reprezentujących jakby Kościół w miniaturze – wszak byli tu reprezentanci 84 krajów. Na ten fakt zwrócił uwagę także Ojciec Święty: “Jego Dostojność, Patriarcha właśnie przybył; chciałem aby jego wizyta rozpoczęła się w kontekście tej audiencji generalnej w obecności wiernych, którzy przybyli tu ze wszystkich stron świata. (…) Spotkanie u grobu świętych apostołów Piotra i Pawła jest znakiem naszej wspólnej woli pokonania przeszkód, które wciąż przeszkadzają w przywróceniu pełnej komunii między nami.”  

Na placu wielokrotnie wznoszono okrzyki na cześć Ojca Świętego i patriarchy. Zaś audiencja dla wiernych przybyłych na kanonizację założyciela Opus Dei przekształciła się w spotkanie chrześcijan pragnących jedności Kościoła. W ten sposób spełniły się w tym samym momencie dwa pragnienia nowego świętego. Po pierwsze już od założenia Opus Dei ksiądz Josemaria przewidywał, że będzie ono miało charakter powszechny. Po drugie jeszcze na wiele lat przed Soborem zabiegał,  by Stolica Apostolska zezwoliła na współpracę z Opus Dei członkom innych wyznań chrześcijańskich ( a nawet wyznawcom innych religii i niewierzącym). Było to konkretne narzędzie ekumenicznego zbliżenia przy zachowaniu własnej tożsamości. 7 października 2002 na Placu Świętego Piotra przekonaliśmy się, jak prawdziwe są słowa nowego świętego: „Miejcie wielkie marzenia, a zostaną one przekroczone”.