(Cotygodniowy felieton emitowany w Radiu Plus Warszawa 96, 5 we wtorki przed 20 tą)

Amerykanka Abby Johnson przed laty była działaczką organizacji Planned Parenthood i kierowała kliniką aborcyjną w Teksasie. Johnson miała możliwość częstych rozmów z prezydencką parą Clintonów. Niedawno podzieliła się ciekawym wspomnieniem dotyczącym spotkania ówczesnej pierwszej damy Hillary Clinton z Matką Teresą z Kalkuty. 

W latach 90. ubiegłego wieku pani Clinton zaprosiła założycielkę Misjonarek Miłości na obiad do Białego Domu.
- Jak Matka sądzi: dlaczego Ameryka wciąż nie ma jeszcze kobiety prezydenta? – miała zapytać Clinton. Według relacji Abby Johnson odpowiedź Matki Teresy brzmiała: „Ponieważ prawdopodobnie pani ją abortowała”. W ten sposób założycielka Misjonarek Miłości wytknęła proaborcyjne poglądy ówczesnej senator Partii Demokratycznej zaś dzisiaj sekretarz stanu w amerykańskim rządzie.
Nie wiem, czy tak rzeczywiście było, ale to jest do Matki Teresy podobne. Nie owijała w bawełnę i po prostu nazwała bardziej dobitnie to, co otwarcie głosiła jej rozmówczyni.
Dziś, kiedy obserwujemy nasilenie się agresji – słownej i fizycznej – także w naszym społeczeństwie, także w naszym życiu politycznym warto zastanowić się nad słowami laureatki Pokojowej Nagrody Nobla, która powiedziała: Wiele razy powtarzam — i jestem tego pewna — że największym niebezpieczeństwem zagrażającym pokojowi jest dzisiaj aborcja. Jeżeli matce wolno zabić własne dziecko, cóż może powstrzymać ciebie i mnie, byśmy się wzajemnie nie pozabijali?
Słowa te przypomniał Jan Paweł II w 1997 roku w Kaliszu. Widocznie miały znaczenie także i dla nas.