(Cotygodniowy felieton emitowany w Radiu Plus Warszawa 96, 5 we wtorki przed 20 tą)

– Musimy mieć cię w Rzymie.
– Będziecie musieli dać mi trochę czasu.
Taki dialog miał miejsce między Papieżem Janem Pawłem II a kardynałem Józefem Ratzingerem, krótko po wyborze Wojtyły na Stolicę Piotrową. Ratzinger był wówczas świeżo mianowanym arcybiskupem Monachium i Fryzyngi i nie bardzo miał ochotę przeprowadzać się do Watykanu.

 

Papież z Polski nie zrezygnował jednak ze swojego zamiaru. Gdy w 1981 roku zmarł przewodniczący Kongregacji Nauki Wiary, kardynał Franjo Seper, Jan Paweł II ponownie poprosił Ratzingera. Ten znowu stawiał opór:
– Jestem teologiem, chciałbym bardzo nadal móc publikować, a na tym stanowisku nie mógłbym – bronił się.
– Ja osobiście bardzo liczę właśnie na teologiczne doświadczenie księdza kardynała –odparł Wojtyła. – Będziemy bardzo potrzebować fachowców. A co do publikacji to nie widzę problemu – dodał z uśmiechem. –  Nie trzeba ich przecież podpisywać tytułem Prefekta Kongregacji.
Ratzinger zgodził się i – jak wiadomo – jego praca w Rzymie stała się długim preludium do obecnego pontyfikatu. Zaś książki – no cóż – były – i jedna po drugiej stawały się bestsellerami.
23 listopada  ukazała się kolejna: „Światło świata. Papież, Kościół, znaki czasów” – wywiad z dziennikarzem Peterem Seewaldem.
Jeszcze przed publikacją wzbudziła sensację. Otóż ktoś „doczytał się” w niej, że papież uniewinnia – jak to nazwała prasa – prezerwatywę. Wypowiedź Benedykta dotycząca bardzo konkretnej i specyficznej sytuacji, interpretująca ją z punktu widzenia moralności, stał się pożywką dla samozwańczych interpretatorów. Warto wiedzieć, że Ojciec Święty powiedział dokładnie to: „Mogą występować pojedyncze usprawiedliwione przypadki, na przykład kiedy prezerwatywy używa męska prostytutka i może to stanowić pierwszy krok w kierunku moralizacji, pierwszy odruch odpowiedzialności, by rozwinąć nową świadomość faktu, że nie wszystko wolno i że nie można robić wszystkiego, na co ma się ochotę. Nie jest to jednak prawdziwy sposób pokonania zakażenia HIV”.
Innymi słowy – jeśli mężczyzna handlujący swoim ciałem używa takiego środka, to jest to znak, iż budzi się w nim świadomość jakiejś odpowiedzialności za to, że może kogoś zarazić i wtedy prezerwatywa jest krokiem świadczącym o jakimś jego postępie moralnym. Zdanie, że „nie jest to sposób na pokonanie zakażenia” powinno wyjaśnić resztę. Niestety nie zostało przez wielu doczytane.
A co naprawdę można przeczytać w książce?  
„Jak chyba nikt inny Benedykt XVI przyznaje się do zaniedbań, błędów i grzechów Kościoła – mówi niemiecki pisarz. -  Ale mówi jednocześnie: jeśli się popatrzy na wszystko, co w Kościele zrobili ludzie, co zrobili duchowni, to wszystko to dowodzi, że jest jeszcze ktoś większy, że to Chrystus utrzymuje Kościół w całości. Gdyby Kościół zależał tylko od ludzi, dawno by się rozpadł”. Seewald dodaje, że sposób myślenia Benedykta XVI wyznaczają dwa bieguny: wiara i rozum. Nazywa go „mistrzem duchowym” – chyba nie tylko w sensie ogólnym, ale i bardzo osobistym. Wszak u progu kariery dziennikarskiej przychylał się ku światopoglądowi komunistycznemu, deklarując się jako ateista. Po przeprowadzeniu serii wywiadów z kard. Ratzingerem i powrócił wraz z rodziną do Kościoła katolickiego.