Watykan, 27 marca 1982

Biskup Spoleto, Ottorino Pietro Alberti wziął kobietę pod ramię i wspólnie z jej proboszczem, księdzem Baldino wprowadził ją do pokoju. Francesca, 22-letnia mieszkanka Umbrii, stawiała opór.

To był wyjątkowo trudny przypadek. Ani Alberti, ani nikt inny w jego diecezji nie mógł sobie dać z tym rady. Już kiedyś w Spoleto miała miejsce podobna sytuacja. W 1951 roku miejscowy egzorcysta, ksiądz Corrado Balducci nie potrafił wypędzić złego ducha z pewnej starszej kobiety. Zawiózł ją do ówczesnego papieża Piusa XII, który uwolnił nieszczęśliwą. Czy papież z Polski pomoże Francesce?

Jan Paweł II wszedł do pokoju. Kobieta natychmiast rzuciła się na ziemię i zaczęła wrzeszczeć. Tarzała się po podłodze i krzyczała, krzyczała tak głośno, że słychać to było w pobliskich pomieszczeniach. Papież otworzył rytuał egzorcyzmów i zaczął się modlić. Minuta, dwie, trzy. Wrzask nie ustawał. Francesca przewracała się z boku na bok, kręciła się, wydawało się, że za chwilę oczy wyskoczą jej z orbit. Najwyraźniej papieskie modlitwy nie przynosiły jej ukojenia.

- Jutro odprawię za ciebie mszę – powiedział Jan Paweł II.

Kobieta znieruchomiała. Usiadła na podłodze i spojrzała na papieża. Miała zupełnie inny wzrok niż przed chwilą. Jej oczy patrzyły rozumnie, była w nich jakaś pogoda i spokój.

Wstała.

- Co się stało? – zapytała.

- Francesca, wróciłaś, odzyskaliśmy cię! – proboszcz Baldino był zachwycony. – Ojciec Święty uwolnił cię od demona.

Jan Paweł II przyglądał się jej uważnie.

- Pierwszy raz widzę coś podobnego, to prawdziwa scena biblijna – powiedział. Uścisnął Francescę, pobłogosławił ją i wyszedł.

Kilka minut później był w kaplicy. W takiej chwili jak ta czuł się wręcz przynaglony, aby tu wejść. Ukląkł przed tabernakulum.

Gratias Tibi Deus, gratias Tibi, vera et una Trinitas, una et summa Deitas, Santa et una Unitas.

Jezus wielokrotnie uwalniał ludzi od złych duchów. Miał nad nimi władzę, którą one rozpoznawały i poddawały się jej.  Tak było w tamtych, odległych czasach. Ale teraz, w dwudziestym wieku? Nawet wśród ludzi Kościoła nierzadki był pogląd, że ewangeliczne opisy egzorcyzmów to pełne wschodniej przesady symboliczne opowieści. Zło tłumaczono raczej brakiem dobra niż działaniem niewidzialnych mocy. Jego przyjaciel, francuski pisarz Andre Frossard podjął nawet pewną polemikę z tym poglądem publikując książkę „36 dowodów na istnienie diabła”.  

Papieżowi nie trzeba było tych dowodów. Wystarczyło zobaczyć Oświęcim, posłuchać opowiadań więźniów obozów koncentracyjnych, pomyśleć o Katyniu. Wydarzenia zeszłego roku jakby potwierdzały to, że on nadal jest aktywny. Diabolos, ten który przeciwstawia sobie ludzi, rozbija jedność, posługuje się kłamstwem, wprowadza zamęt w ludzkie dusze i w ostateczności rozdziela duszę od ciała prowadząc ku śmierci.  Dziś był tak blisko niego. Ale uciekł. Wystarczyło to zdanie – jutro odprawię mszę.

Papież spojrzał na ołtarz, przy którym codziennie celebrował Eucharystię. Jutro – jak Bóg da – też tu stanie i złoży ofiarę w intencji Francesci. A za półtora miesiąca odprawi mszę w Fatimie, aby podziękować za cudowne ocalenie.